2009-09-19

Podróż Smażone pająki i inne przysmaki - szlakami Rambo cz.1

Opisywane miejsca: Kambodża, Angkor, Tonle Sap, Phnom Penh, Stœ̆ng Trêng (341 km)
Typ: Album z opisami

Trudno sobie teraz przypomnieć co nas tchnęło, żeby na pierwsze spotkanie z Azją wybrać Indochiny. Może to była chęć zetknięcia się jednocześnie z kulturą hinduską i chińską, może ciekawość jak się miewa komunizm, może lekcja historii, może tropikalne dorzecze Mekongu, może egzotyczne jedzenie...

Przeznaczyliśmy na tą wyprawę miesiąc i to był poważny błąd! Już czytając przewodnik, czy rozmawiając z ludźmi, którzy odwiedzili ten rejon, wiedzieliśmy, że i drugie tyle by nie starczyło. Pogodziliśmy się z faktem, że niektóre rejony pominiemy, z nadzieją, że uda się je wpleść w plan kolejnych wypraw.

Zaszczepiliśmy się na prawie wszystko co trzeba, zrobiliśmy spory zapas odstraszaczy komarowych, kremów przeciwsłonecznych, płynów antybakteryjnych, wilgotnych chusteczek, leków na wszelkie przypadłości, a nawet osobistego zestawu strzykawek, gdyby się nie dało dotrzeć do szpitala w Tajlandii, łyknęliśmy pierwszą dawkę Malarone i w drogę....

 

Po ponad dobie podróży ostatni samolot chwiejnie minął gigantyczne baseny Angkoru i wylądował w Siem Reap.  Po pierwszym uderzeniu gorącego, wilgotnego powietrza wbiliśmy się w kolejkę oczekujących na wizę kambodżańską. Urzędnik odebrał paszport i wniosek, oplata zniknęła w walizce, a paszport przewędrował przez kolejne kilkanaście osób. Potem jeszcze kontrola graniczna, po pięć pieczątek w trzech miejscach i zmasowany atak kierowców taksówek. Popołudnie spędziliśmy na szwendaniu się po "city"  Siem Reap.

Następnego dnia wypożyczyliśmy rowery i pojechaliśmy zwiedzać Angkor. Przejazd przez miasto gdzie ruch drogowy nie trzyma się żadnych wyraźnych reguł, okazał się dość stresujący.

Świątynia Ankgor Wat jest pełna turystów, którzy na szczęście gubią się później w ogromie całego kompleksu Angkor. Nie na darmo uważa się, że przed rewolucją przemysłową było to największe miasto na Ziemi. Oczywiście trafiliśmy na okres remontu głównych wież, więc chyba zapoczątkuję cykl zdjęć p.t. "zabytki świata w rusztowaniach", bo zbyt często mi się to przytrafia...

Pierwszą ogromną, dobrotliwie uśmiechnięta kamienną twarz minęliśmy przejeżdżając pod Bramą Południową, a tuż za nią był zachwycający Bayon.

Zwiedzając główne świątynie i pałace rozrzucone po dżungli pokonaliśmy około 50 kilometrów. Zaskoczył nas przeraźliwy hałas, brzmiący trochę jak wycie syreny alarmowej - my, głupi turyści, nie wiedzieliśmy, że to po prostu cykady!

Chociaż rowery dały dużo swobody w podróżowaniu, to na drugi dzień zwiedzania wzięliśmy już tuk-tuka (zmotoryzowana riksza) - miały dosyć zarówno nasze cztery litery, jaki i zszarpane nerwy po nocnym powrocie do Siem Reap (całe szczęście, że mieliśmy ze sobą czołówki...)

Program drugiego dnia obejmował między innymi nieodrestaurowaną świątynię Ta Prohm a la Indiana Jones, tudzież Tomb Rider, gdzie obowiązkowo trzeba było sobie cyknąć fotkę tam gdzie Angelina Jolie stała, siedziała, pogryzała kanapkę itd... Sceneria jest niemal bajkowa, a zewsząd dochodzą dźwięki dżungli "takie jak w filmach" :-) Wycieczki japońskich turystów pilnie trzymały się ustalonej ścieżki, więc nie trudno było zagłębić się w boczne dziedzińce i poczuć jak XIX-wieczni odkrywcy (oczywiście miasto nigdy nie zaginęło, bo Henri Mouhot został tam zaprowadzony przez lokalnych mnichów). 

Miejsce, pomimo zalewu turystów, wciąż ma niesamowity urok i nie dziwię się ludziom, którzy chcą tam wracać i wracać...

  • Angkor Wat, Kambodża
  • Angkor Wat, Kambodża
  • Angkor Wat, Kambodża
  • Angkor Wat, Kambodża
  • Angkor Wat, Kambodża
  • Angkor Wat, Kambodża
  • Brama Południowa, Angkor, Kambodża
  • Bayon, Angkor, Kambodża
  • Bayon, Angkor, Kambodża
  • Bayon, Angkor, Kambodża
  • Preah Khan, Angkor, Kambodża
  • Ta Keo, Angkor, Kambodża
  • Ta Phrom, Angkor, Kambodża
  • Ta Phrom, Angkor, Kambodża
  • Ta Phrom, Angkor, Kambodża
  • Ta Phrom, Angkor, Kambodża
  • Pre Rup, Angkor, Kambodża
  • Angkor, Kambodża
  • Dżungla Angkoru, Kambodża
  • Angkor, Kambodża

Do stolicy Kambodży - Phnom Penh postanowiliśmy dostać się łodzią. Cały 6-godzinny rejs po Tonle Sap spędziliśmy na dachu łódki w stylu "Zatoka Gdańska". Niesamowicie nas wywiało, ogłuszyło i spaliło słońcem, ale widoki były tego warte. To niezwykle zasobne w ryby jezioro zmienia w ciągu roku poziom wody aż o 14 metrów, to też okoliczne wioski są zbudowane na palach bądź po prostu unoszą się na wodzie. Domy i mieszkalne łodzie były bardzo skromne, ale schludne i często malowane na żywe kolory. W miarę zbliżania się do stolicy nadbrzeżne zabudowania zaczynały jednak coraz bardziej przypominać brudne slumsy...

  • Bus z Siem Read nad Jezioro Tonle Sap
  • Łódź do Battambang
  • Tonle Sap, Kambodża
  • Tonle Sap, Kambodża
  • Tonle Sap, Kambodża
  • Tonle Sap, Kambodża
  • Tonle Sap, Kambodża
  • Tonle Sap, Kambodża
  • Tonle Sap, Kambodża
  • Tonle Sap, Kambodża
  • Tonle Sap, Kambodża
  • Tonle Sap, Kambodża
  • Tonle Sap, Kambodża
  • Tonle Sap, Kambodża
  • Tonle Sap, Kambodża

Dziś trudno uwierzyć, że tak w latach 20-tych XX wieku określano Phnom Penh. Stolica jest zdecydowanie brudniejsza niż Siem Reap, a na ulicach śmierdzą sterty śmieci. Ruch uliczny jest koszmarny - standardem jest jeżdżenie na czerwonym świetle i pod prąd. Miasto jest pełne kontrastów - luksusowe sklepy i apartamentowce przeplataj się z odrapanymi blokami. Gdzieniegdzie widać jeszcze ślady francuskiego kolonializmu, zwykle z blaszanymi i drewnianymi nadbudowaniami. W panoramie miasta wyróżniają się złote wieże świątyń i placu królewskiego, a po ulicach kręcą się mnisi upakowani w tuk-tukach.

Khmerskie jedzenie jest rewelacyjne. Całe szczęście, ze w tym upale nie jesteśmy zbyt głodni, bo wrócilibyśmy ze spora nadwaga. Można czasem spotkać dziwne potrawy, jak z węża czy krokodyla. Najbardziej jednak zszokowały nas grillowane jajka, a właściwie ptasie embriony... Kto jednak wie, czy wołowina przypadkiem nie szczekała...

Będąc w stolicy nie sposób zignorować takie miejsca jak więzienie S-21 czy pola śmierci. Okrucieństwo, irracjonalność i skala tej zbrodni (zginęła 1/4 ludności kraju) nasuwają skojarzenia z Oświęcimiem. Najdziwniejsze, że sprawcy są praktycznie wciąż bezkarni i nigdy nie wiadomo, czy twój przyjacielsko uśmiechnięty kierowca tuk-tuka był ofiarą czy katem...

  • Phnom Penh, Kambodża
  • Phnom Penh, Kambodża
  • Phnom Penh, Kambodża
  • Phnom Penh, Kambodża
  • Phnom Penh, Kambodża
  • Phnom Penh, Kambodża
  • Phnom Penh, Kambodża
  • Phnom Penh, Kambodża
  • Phnom Penh, Kambodża
  • Phnom Penh, Kambodża
  • Phnom Penh, Kambodża
  • Phnom Penh, Kambodża
  • Phnom Penh, Kambodża
  • Phnom Penh, Kambodża
  • Phnom Penh, Kambodża
  • Więzienie S-21, Phnom Penh, Kambodża
  • Pałac Królewski, Phnom Penh, Kambodża
  • Phnom Penh, Kambodża
  • Pałac Królewski, Phnom Penh, Kambodża
  • Pałac Królewski, Phnom Penh, Kambodża
  • Phnom Penh, Kambodża
  • Pałac Królewski, Phnom Penh, Kambodża
  • Pałac Królewski, Phnom Penh, Kambodża
  • Muzeum w Phnom Penh, Kambodża
  • Mekong, Phnom Penh, Kambodża

Z Phnom Penh wyjechaliśmy na północ lokalnym autobusem. Z telewizora ryczało lokalne karaoke disco, klima mroziła na całego, resztki jedzenia lądowały na podłodze. 9-godzinna podroż okazała się jednak dużo przyjemniejsza niż się tego obawialiśmy. Po drodze "zwiedziliśmy" lokalny MOP (Miejsce Obsługi Podróżnych) serwujące pieczone świerszcze, cykady i pająki (jeden żywy okaz służył za maskotkę - podobno miał usunięte zęby jadowe...) Dowiedzieliśmy się, że zaletą pająków jest to, iż odnóża po posiłku służą za wykałaczki. Toalety były niesamowicie obskurne (ale wciąż nie dorównały boliwijskim) i bałam się dotknąć chochli do spłukiwania. W pobliżu pasły się wychudzone krowy uprzątające kuchenne odpadki.

Wieczorem wylądowaliśmy w malej, zakurzonej i zawalonej plastikowymi workami mieścinie Stung Treng. Od razu dopadła nas chmara naganiaczy opowiadająca jak to ciężko jest przejechać przez granice, że ich konkurencja porzuca turystów w środku dżungli itd. Trochę poirytował nas sposób w jaki o nas walczyli, więc zignorowaliśmy tych najbardziej natarczywych. W rzeczywistości nie było tak źle. Kupiliśmy bilet do granicy licząc na tańszą ofertę po drugiej stronie. Właściwie cała podróż wyszła nas dokładnie tyle samo co ostatnia oferta, ale wciąż kilkukrotnie mniej niż zapłaciły japońskie turystki.

Na samej granicy zapłaciliśmy po dolarze (tylko!) "opłaty wyjazdowej" i po 2 "wjazdowej". Ceny te są bardzo umowne i zależą od humorów pograniczników.

 

I tak zaczął się wyczekiwany przeze mnie kolejny etap podróży - Kraina Miliona Słoni - Laos...

 

ale to dopiero w drugiej części "Szlakami Rambo"...

  • Kambodża z drogi nr 7
  • Kambodża z drogi nr 7
  • Kambodża z drogi nr 7
  • Kambodża z drogi nr 7
  • Kambodża z drogi nr 7
  • MOP przy drodze nr 7, Kambodży
  • MOP przy drodze nr 7, Kambodży

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. miderska
    miderska (14.05.2014 18:03)
    Wspaniała podróż , bardzo fajnie piszesz ! :)
  2. turysta1310
    turysta1310 (24.12.2012 8:33)
    Za kilka dni będę w Kambodży, Sylwester w Siem Ream. Świetne zdjęcia i piękna podróż.

    Pozdrawiam Tadek
  3. 23slawo
    23slawo (07.07.2010 19:32) +1
    Dziękuję ciekawą relację i dużo dobrych zdjęć! :-)
  4. s.wawelski
    s.wawelski (03.10.2009 2:00) +1
    Super pzrygoda!
  5. kanguria
    kanguria (23.09.2009 22:36) +1
    I ja czekam, bo tam mnie nie ciągnie, a wydaje się, że warto :)
  6. 2_koty
    2_koty (21.09.2009 21:18) +2
    Z Angkorem jest problem, że większość odrestaurowanych świątyń traci tą wyjątkową atmosferę zaginionego miasta. Niewątpliwie wymaga zabezpieczenia przed wkraczającą dżunglą (i turystami), więc wiele państw "przygarnia" sobie świątynkę "do remontu". Polacy dość dawno temu współpracowali przy Bajonie i mnie ten dyskretny sposób uzupełnień i zabezpieczeń odpowiada. Najgorzej chyba wyglądała chińska, w której pouzupełniano niemal wszystkie detale, a teren wykarczowano. Z drugiej strony ma się niespotykany chyba nigdzie indziej przegląd wszelakich "filozofii" konserwacji, więc można wyrobić sobie własny pogląd na ten temat.
  7. rebel.girl
    rebel.girl (21.09.2009 20:28) +1
    ech, znów plusiki całą serią ;) interesujące zdjęcia, fajny tekst - naprawdę czekam na więcej! w sensie - o laosie... oba kraje są na mojej liście "top destynacji" i szczerz zazdraszczam, że tobie już się udało je odwiedzić ;)
  8. yrec61
    yrec61 (21.09.2009 9:27) +1
    czekam co dalej, a rusztowań na zabytkach nie cierpię...... ale raczej dobrze dla zabytków i potomnych, że czasem je ustawiają:)
  9. zfiesz
    zfiesz (20.09.2009 23:50) +1
    o! i taką azję (w sensie dalekiego wschodu) lubię - w cudzych, w dodatku fajnie napisanych, relacjach:-)
  10. 2_koty
    2_koty (20.09.2009 19:20)
    Tekst już jest od dawna, wiec to tylko kwestia wklejenia i dobrania zdjęć, Podzieliłam go jedynie by nie przerażać ilością. A Laos był cudowny i koniecznie tam wrócę!
  11. sagnes80
    sagnes80 (20.09.2009 18:49) +1
    Dzięki za tę relacje Ewo :) ja właśnie odliczam dni do wyjazdu do Kambodży i Laosu, wiec z zainteresowaniem pochłaniam wszelkie info na ten temat :) utwierdziłam się w przekonaniu, że dobrą podjęłam decyzję. Z tym, że my planujemy zacząć podróż od Laosu. Z niecierpliwością czekam na cz.2 :) pozdrawiam!